Wegański potrójnie czekoladowy tort

with Brak komentarzy
Nie masz drugiej połówki? – ulep ją z ciasta i zjedz
 
Wielkimi krokami zbliża się święto wykreowane przez marketingowców w celu zwiększenia sprzedaży w tzw. „martwym okresie”.  Święto na które niektórzy reagują alergicznie, inni są spięci, bo nie wiedzą jak je uczcić (bo może świeży związek), a jeszcze inni ignorują je ostentacyjnie W A L E N T Y N K I. 
 
Dzień w którym każda samotna osoba może poczuć się trochę gorsza, bo niekompletna… Mit o dwóch połówkach jakiegoś owocu (niestety nie alkoholu), pokutuje w naszej kulturze od zarania dziejów. Wmawia się nam, że jesteśmy niekompletni i tylko znalezienie „drugiej połówki”, sprawi że będziemy szczęśliwi. Bzdura ta ma chyba na celu utrzymanie porządku społecznego, w którym wszyscy łączą się w pary i rozmnażają ku chwale ojczyzny. W dzisiejszych realiach najlepiej mieć co najmniej dwójkę, bo dadzą po „pińcet” 😉 na łebka, czy jakoś tak. 
 
A może warto zajrzeć w głąb siebie, sprawdzić czego pragnę, co chcę robić, co mnie cieszy, kim jestem, co czuję i jak chcę żyć itp. I kiedy odpowie się na te pytania (lub nie, jeśli nie mamy ochoty), ewentualnie, jeśli taka będzie nasza wola, zgodzić się na to, żeby ktoś był świadkiem naszego życia. Zadecydować świadomie, a nie poprzez „uderzenie pioruna”, „grom z jasnego nieba”, miłość od pierwszego wejrzenia itp., że fajnie się rozwijać przy boku mając kogoś, kto nas będzie stymulował. Bo związek to też ciągła zmiana i rozwój, ktoś kto ma podejście, że znajdzie tę „drugą połówkę”, złączą się i będą żyli długo i szczęśliwie, może się zdziwić i poszukiwać kolejnych części owocu, który okazał się robaczywy…
 
Dobra wiadomość jest taka, że jest osoba, która Was kocha lub może Was kochać (jeśli jeszcze do tego nie doszła) najbardziej na świecie. To jesteście Wy sami, możecie pomyśleć o sobie jak o swoim najlepszym przyjacielu, który dostaje nie tylko codzienną dawkę krytyki (może warto zmniejszyć jej dopływ), ale również uznanie, ciepłe słowo, wsparcie, czy prawo do popełniani błędów…
 
Tak więc po tym przydługim wstępie, moja propozycja na walentynki, to ciasto, które możecie zrobić sami dla siebie – Tort potrójnie czekoladowy. Z porad praktycznych, tort można zamrozić, żeby nic się nie zmarnowało, albo żeby ze strachu przed zepsuciem 😉 nie zjeść całego na raz :).
 
Tort zrobiłam, bo szukałam czegoś węgierskiego, do mojej paczki i tak trafiłam na tort, czy też ciasto Rigo Jancsi. Zmienić musiałam prawie wszystko i tak wyszedł mi tort potrójnie czekoladowy. W oryginalnym przepisie chodzi o to żeby warstwa kremu była jak największa, a dwa placki cienkie. Ja bym nie przyjęła takiej ilości kremu, więc zrobiłam podstawowy przepis na biszkopt i odkroiłam tylko troszkę górę. Jeśli chcecie żeby części ciasta były cienkie, weźcie ¾ składników, albo zróbcie w większej formie (ale wtedy weźcie również podwójną porcję kremu). Ciasto jest naprawdę banalnie proste, niech Was nie zwiedzie nazwa. Całość zrobicie w jakąś godzinę, tylko trzeba to zaplanować i dzień wcześniej lub rano upiec biszkopt, żeby wystygł.
 
 

 

Tort potrójnie czekoladowy
 
 
Przepis na tortownicę 22 cm średnicy
Biszkopt
 
Po kolei dodajemy
 
  • 2 szklanki mąki pszennej (może być pełnoziarnista)
  • ¾ szklanki cukru (możecie zastąpić ksylitolem)
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczyptę soli
  • 3 krople aromatu migdałowego, waniliowego (opcja)
  • 4 łyżki kakao
  • ·     ½  szklanki oleju roślinnego
 
Następnie dodajemy:
  • szklankę mleka sojowego (lub innego roślinnego) i dodajemy do niego
  • łyżeczkę sody
  • 3 łyżki soku z cytryny
 
Dodatki
  • Dżem morelowy (ja miałam domowej roboty)
  • 2 tabliczki gorzkiej czekolady
  • 1-2 łyżki cukru pudru (lub zmielonego ksylitolu) 
  • Puszka mleka kokosowego pełnotłustego, żeby było około 80% ekstraktu z kokosa, schłodzonego w lodówce.

 

Tak wyglądał kawałek

 

a tak całość
 
Mąkę przesiewamy, możecie użyć pełnoziarnistej, tylko wtedy będzie trzeba dodać więcej wody i może troszkę mniej wyrosnąć, ale w tym przepisie to jest ok. Dodajemy wszystkie suche składniki i mieszamy, na końcu dodajemy olej, mieszamy, potem mleko z dodatkami. Ciasto powinno być dość luźne, prawdopodobnie będzie trzeba dodać wody (najlepiej gazowanej) około pół szklanki, trzeba sprawdzić konsystencję, powinno być lejące się. Całość szybko mieszamy, ja to robię ręcznie trzepaczką. Przekładamy do posmarowanej olejem i posypanej bułką foremki. Warto użyć zwykłej metalowej, bo potem obręcz posłuży nam do równego rozprowadzenia kremu. Pieczemy ok. 45 – 60 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni C. Po upieczeniu wyłączacie go i  ostawiacie ciasto do przestygnięcia (wtedy nie opadnie), następnie wyjmijcie i zostawcie żeby wystygło całkowicie.
 
 
Przepis na biszkopt pochodzi z nieistniejącego już niestety bloga Matka Weganka
 
Gdy biszkopt już wystygnie, bierzemy się za krem. Najlepiej kupując mleko potrząsnąć nim i sprawdzić czy jest lejące, jeśli nie, to jest ok., po kupieniu wstawcie jeszcze do lodówki na najniższą półkę, tam jest najchłodniej, na minimum noc.
 
Mleko przekładamy do miksera, ale tylko białą, stałą część i ubijamy. W tym samym czasie w kąpieli wodnej rozpuszczamy 1 czekoladę. Sprawdzamy krem kokosowy czy jest dla nas słodki, czy chcemy dodać cukru i ewentualnie dodajemy 1-2 łyżki. Znów ubijamy. Do ubitego mleka powoli i stopniowo dodajemy czekoladę i znów ubijamy. Po dodaniu ciepłej czekolady krem zrzednie, więc
wstawiamy go do lodówki lub zamrażalki. Ja go wstawiłam do zamrażalki na jakieś 20 min. 
 
Mój biszkopt był bardzo wysoki, więc ścięłam jego górną część, po czym przekroiłam go na dwie równe części. Dolną część wkładamy na spodzie od foremki (ja użyłam podkładu) zakładamy obręcz i rozprowadzamy krem, który już się schłodził i jest bardzo gęsty, chodzi o to żeby warstwa kremu była wysoka. Wkładamy do lodówki lub zamrażalki na kolejne 15 min. W tym czasie, pozostałą część smarujemy warstwą dżemu morelowego.
Kolejną czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej i polewamy nią warstwę z dżemem. Po czym zanim całkowicie zastygnie kroimy ją na (w moim przypadku) 8 równych części. 
 
Po schłodzeniu dołu, wyjmujemy go z obręczy i delikatnie kroimy również na 8 części, na nich układamy po kolei te części które pokroiliśmy wcześniej i mają stanowić górę. Nasz tort jest już gotowy, wstawiamy go do lodówki lub poddajemy konsumpcji od razu. Smacznego!
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments