Na jednej z grup wegańskich na facebooku przeczytałam, że w Kawa i Chilli są dostępne opcje wegańskie, tak więc musiałam to sprawdzić.
Restauracja mieści się na ul. Rosoła, moim zadaniem na lekkim uboczu, ale liczba klientów wskazuje na to, że chyba mają się dobrze, nawet w tej lokalizacji.
Urządzona jest w klimacie meksykańskim, jedna sala mieści się na dole, druga główna na górze. Jak przyszliśmy nie było wielu klientów, ale że była pora obiadowa z biegiem czasu wypełnił się cały lokal.
Karta jest bardzo ciekawie wydana w formie gazety, jednak moim zdaniem trochę nieczytelna, dlatego postanowiliśmy zdać się na pomoc Pani, która nas obsługiwała. Zapytałam o opcje wegańskie i dostałam informacje, które dania możemy zamówić. Co bardzo ważne, gdy Pani kelnerka nie wiedziała, szła dopytać na kuchnię i nawet, gdy zdarzyło się, że powiedziała, że coś może być wegańskie, a potem okazało się że jednak nie, wracała do nas i po prostu to tłumaczyła. Jest to bardzo cenna cecha, czułam się wzięta pod uwagę. Bo często zdarza się niestety tak, że jak ktoś już coś powie, to potem „głupio” jest przyznać się do pomyłki i woli wydać taką potrawę niż to wyjaśnić.
Zdecydowaliśmy się zamówić zestaw Mały Kalejdoskop, który specjalnie dla nas miał być zmodyfikowany i dania mięsne zastąpione innymi oraz dwoma zupami. Mam wrażenie, że nasz zestaw był fajniejszy niż zwykły, mogliby pomyśleć o wprowadzeniu go na stałe.
Zupa fasolowa była bardzo smaczna, gęsta, aromatyczna. Zupa z kukurydzy zawiera mleko.
Byliśmy w niedzielę i była jeszcze promocja na zestawy. Tak więc najedliśmy się bardzo, a zjedliśmy może połowę… Stosunek jakości, ilości jedzenia do ceny, jest niesamowity, naprawdę warto. Za zestaw jaki widzicie na zdjęciu plus dwie zupy zapłaciliśmy 60 zł, serio…!
Ze względu na to, że S. je nabiał, w zestawie oprócz zupy z kukurydzy, był sos ze śmietany oraz w jednej quessedilla był ser. Było to naprawdę dobre, niektóre dania dość pikantne, inne mniej, ale można je podkręcić sosami, zwłaszcza zielonym zrobionym z papryczek.
Musiałam spróbować jeszcze deseru i okazało się, że jeden jest wegański, były to jabłka zapiekane w placku, smaczne.